Mayotte pochodzi z Hilltop Farm, znajdującej się w południowym zakątku Hiszpanii, gorącokrwisty, temperamentny - oto cały on.
Pochodzi z linii koni skokowych jak i ujeżdżeniowych, jednak większą smykałkę wiadomo ma do dresażu, i radzi sobie w tym na poziomie expert. Babka Mayotte od strony mamy była mistrzynią w skokach GP, pobiła rekord w przeskoczeniu najwyższej jak do tej pory przeszkody ponad 200m wysokości, świetne wybicie oraz bardzo silne stawy skokowe, uczyniły ją najlepszym koniem skokowym w historii sportu. Ojciec ogiera, pochodzi z linii koni ujeżdżeniowych, do tej pory zdobywa trofea, puchary i najwyższe noty w klasyfikacjach ogólnych, świetna współpraca z jeźdźcem oraz skupienie przyczyniły się do tego, że jest najbardziej kojarzonym koniem w tym co robi, a jego potomstwo do dziś charakteryzuje się nienaganną budową oraz świetnym ruchem.
Pochodzi z linii koni skokowych jak i ujeżdżeniowych, jednak większą smykałkę wiadomo ma do dresażu, i radzi sobie w tym na poziomie expert. Babka Mayotte od strony mamy była mistrzynią w skokach GP, pobiła rekord w przeskoczeniu najwyższej jak do tej pory przeszkody ponad 200m wysokości, świetne wybicie oraz bardzo silne stawy skokowe, uczyniły ją najlepszym koniem skokowym w historii sportu. Ojciec ogiera, pochodzi z linii koni ujeżdżeniowych, do tej pory zdobywa trofea, puchary i najwyższe noty w klasyfikacjach ogólnych, świetna współpraca z jeźdźcem oraz skupienie przyczyniły się do tego, że jest najbardziej kojarzonym koniem w tym co robi, a jego potomstwo do dziś charakteryzuje się nienaganną budową oraz świetnym ruchem.
Jego historia jest dość ciekawa, w bardzo młodym wieku został oddzielony od matki, gdyż od razu pisano mu przyszłość wspaniałego ujeżdżeniowca i świetnie ułożonego konia pod siodłem a tym samym chciano go szybko ujeździć i przyzwyczaić do ręki człowieka. Od początku ukazywał cechy konia, którego trzeba trenować pod kątem dresażu, niesamowicie unosił nogi pod samą kłodę. W wieku 2 lat został zajeżdżony pod okiem kilku jeźdźców, specjalizujących się w młodych koniach i takich troszeczkę narywczych. Ogiera bardzo cięzko było przełamać na chodzenie pod siodłem, nie był na tyle przygotowany by z łatwością udźwignąć taką odpowiedzialność i współpracę. Szarpał, wierzgał się i robił wszystko by nie pozwolić się dosiąść, cierpliwość jeźdźców się kończyła i do poskromienia ogiera używali mniejszej przemocy, jedyną opcją był bat, jednak to już od początku źle ukształtowało psychikę tego konia. Działał pod presją, i za każdym razem bał się wykonywać jakiegokolwiek kroku by znów nie dostać batem. Zaczął panicznie bać się człowieka i od niego stronić, unikał kontaktu, chociażby wzrokowego. Przez kilka ładnych lat tułał się po świecie z rąk do rąk, u nikogo nie zostawał dłużej niż na pół roku ze względu na swój charakter oraz strach przed człowiekiem i agresję. Trafił do schroniska, gdzie tam bardzo mało ludzi się nim interesowało, a szkoda było by tak świetny ogier poszedł na marne. Zamieszczano ogłoszenia w internecie, na które się natknęłam, to było zdjęcie jak stał dęba gdy został wyprowadzony na małe pastwisko, serce mi ścisneło, chyba wolałam nawet nie wiedzieć jak ciężką przeszłość miał - bez wahania tam pojechałam. Zostałam jego nową właścicielką, aż do dziś, i nie żałuje.
No tak, temperamentny to on jest i to nawet bardzo, nasza współpraca od chwili spotkania nie układała się dobrze, ale wiedziałam że chce dać temu ogierowi szansę na odpowiednią resocjalizację i powrót do żywych i aktywnych koni. Nie ufał mi, był tak zawzięty że nawet do boksu ciężko było mi wejść, więc nie miałam wyboru by zastosować metodę małych i powolnych kroków. To również nie było łatwe, wręcz na początku przynosiło odwrotny skutek niż ten przeze mnie zamierzony, ogier tracił cierpliwość gdy codziennie na krótką chwilę go odwiedzałam i strasznie się denerwował, kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi, i co się z nim dzieje.Na tydzień dałam mu spokój, nikt za często go nie doglądał, po prostu spędzał czas w swoim boksie, by się ze wszystkim oswoić na spokojnie i swoim tempem. To poskutkowało, z dalszym czasem zaczął się przyzwyczajać, przełamywać co prawda powoli, ale to było wielkim sukcesem, jeszcze na wiele rzeczy mi nie pozwalał, a do zajeżdżenia była jeszcze dłuższa droga. Ale również nadszedł dzień w którym mi zaufał w większości i pozwolił spokojnie na siebie wsiąść, tak jakby wiedział że nie chce mu zrobić żadnej krzywdy ani go uderzyć. To mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło, co prawda pod siodłem chodził bardzo niepewnie, krucho, to nie przeszkadzało mi to, pracowałam z nim nad tym intensywnie.
Po całkowitym otworzeniu się na ludzi, inne konie i świat, zmienił się o 180 stopni, oczywiście na lepsze. Zaczął korzystać z tego co daje mu życie, a w jego oczach było widać blask tej radosnej nadziei, że ktoś podarował mu dobry dom, bez przemocy i złej ręki. Bardzo energiczny, na padokach szaleje, to samo jest na jazdach w terenie, mknie przed siebie, galopuje i cwałuje, ale z zachowaniem bezpieczeństwa swoim i jeźdźca, bo w większości czuje się instynktownie za niego odpowiedzialny, mimo że tyle złego go spotkało.Nie poddaje się, bardzo chętnie i szybko się uczy, wkłada całe swoje serce w to co robi, i odkrył że ujeżdżenie to jego najlepsza strona sportu. Ciągnie go do treningów, po tym jak znalazł w sobie siłę. Bez problemów wykonuje zadane mu polecenia, odpowiednio reaguje na łydki, wodze, batów w ogóle nie używamy bo wiem, że już do końca będzie się ich bał i nie tolerował, ale znaleźliśmy inny sposób komunikacji by mu pomóc w tym żeby go wybić z ewentualnego lenistwa. Przy czyszczeniu czasem się zdarza że nie może ustać w miejscu lub zwyczajnie przestraszy się większego strumienia wody i chce jak najprędzej uciec, wystarczy opanowaną ręką go uspokoić i wszystko wraca do normy.
No tak, temperamentny to on jest i to nawet bardzo, nasza współpraca od chwili spotkania nie układała się dobrze, ale wiedziałam że chce dać temu ogierowi szansę na odpowiednią resocjalizację i powrót do żywych i aktywnych koni. Nie ufał mi, był tak zawzięty że nawet do boksu ciężko było mi wejść, więc nie miałam wyboru by zastosować metodę małych i powolnych kroków. To również nie było łatwe, wręcz na początku przynosiło odwrotny skutek niż ten przeze mnie zamierzony, ogier tracił cierpliwość gdy codziennie na krótką chwilę go odwiedzałam i strasznie się denerwował, kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi, i co się z nim dzieje.Na tydzień dałam mu spokój, nikt za często go nie doglądał, po prostu spędzał czas w swoim boksie, by się ze wszystkim oswoić na spokojnie i swoim tempem. To poskutkowało, z dalszym czasem zaczął się przyzwyczajać, przełamywać co prawda powoli, ale to było wielkim sukcesem, jeszcze na wiele rzeczy mi nie pozwalał, a do zajeżdżenia była jeszcze dłuższa droga. Ale również nadszedł dzień w którym mi zaufał w większości i pozwolił spokojnie na siebie wsiąść, tak jakby wiedział że nie chce mu zrobić żadnej krzywdy ani go uderzyć. To mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło, co prawda pod siodłem chodził bardzo niepewnie, krucho, to nie przeszkadzało mi to, pracowałam z nim nad tym intensywnie.
Po całkowitym otworzeniu się na ludzi, inne konie i świat, zmienił się o 180 stopni, oczywiście na lepsze. Zaczął korzystać z tego co daje mu życie, a w jego oczach było widać blask tej radosnej nadziei, że ktoś podarował mu dobry dom, bez przemocy i złej ręki. Bardzo energiczny, na padokach szaleje, to samo jest na jazdach w terenie, mknie przed siebie, galopuje i cwałuje, ale z zachowaniem bezpieczeństwa swoim i jeźdźca, bo w większości czuje się instynktownie za niego odpowiedzialny, mimo że tyle złego go spotkało.Nie poddaje się, bardzo chętnie i szybko się uczy, wkłada całe swoje serce w to co robi, i odkrył że ujeżdżenie to jego najlepsza strona sportu. Ciągnie go do treningów, po tym jak znalazł w sobie siłę. Bez problemów wykonuje zadane mu polecenia, odpowiednio reaguje na łydki, wodze, batów w ogóle nie używamy bo wiem, że już do końca będzie się ich bał i nie tolerował, ale znaleźliśmy inny sposób komunikacji by mu pomóc w tym żeby go wybić z ewentualnego lenistwa. Przy czyszczeniu czasem się zdarza że nie może ustać w miejscu lub zwyczajnie przestraszy się większego strumienia wody i chce jak najprędzej uciec, wystarczy opanowaną ręką go uspokoić i wszystko wraca do normy.
Koordynowania kończynami, pracy zadem jak i kłodą, może mu pozazdrościć nie jeden koń jak i doświadczony jeździec który lubi płynną, energiczną i pełną porozumienia z koniem jazdę. Dosiadanie Mayotte to czysta przyjemność, połączenie relaksu z pracą i treningiem. Lubi gdy wyciska się z niego ostatnią kroplę potu, bo wtedy wie że pokazał wszystko na co go stać, a teraz może być tylko lepiej. Nie szarpie w siodle ani w wodzach, stara się dopasować na tyle ile można tempo chodów do tempa jeźdźca, czasem mu to wychodzi a czasem niestety nie, ale liczą się dobre chęci. To naprawdę wyjątkowy i świetny koń
OFFSPRINGS:
mares: ----
stallions: ----
- TRAININGS:
SPORT HIGHLIGHTS:
I miejsce w zawodach dresażowych w kl.CC na Liliowa-zatoka
II miejsce w zawodach dresażowych kl.C na hipodrom-plus
SHOW HIGHLIGHTS:
---
I miejsce w zawodach dresażowych w kl.CC na Liliowa-zatoka
II miejsce w zawodach dresażowych kl.C na hipodrom-plus
SHOW HIGHLIGHTS:
---
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz