Jeździec: Rivienne & Dominik
Koń: kl.Taulanica P & og.Shimasu Nasai
Rodzaj treningu: ujeżdżenie, kondycyjny
Czas: 2,5 h
Miejsce: zewnętrzny: czworobok


Z treningami jak to z życiem, czasem się zastaną lub zwyczajnie leń dopadnie, ale robimy to dla dobra naszych koni.
Wstał piękny dzień a my niechętnie wraz z nim, słońce, które wpadało przez żaluzje ogrzewało nasze twarze, a mi akurat śniło się coś absolutnie fascynującego i umilającego(bez podtekstów proszę.) I nadszedł ten znienawidzony moment...titit, titit, titit... Nieudolnie chcąc sięgnąć po dzwoniący budzik, uderzyłam w twarz mojego lubego, co odbiło się w przykrych konsekwencjach, zerwał się jak sparzony a dopiero po chwili zaczął ględzić pod nosem "ała". No cóż, w takich sytuacjach człowiek ma opóźnioną reakcję, kiedy podświadomie jeszcze śpi a ze snu wyciągnęło go jakieś wredne babsko.
-Ah to Ty.. - westchnął z rozdrażnieniem Dominik.
-Spodziewałeś się w naszym łóżku kogoś innego? -podniosłam jedną brew do góry, czekając niecierpliwie na odpowiedź.
-Kogo jak nie Ciebie.- mówił pod nosem, próbując się ostatecznie dobudzić.
Zaśmiałam się, nie kontynuując dalszej konwersacji. Szybko podniosłam poślady i zaczęłam się ubierać Nie miałam ochoty na nic innego jak na łyk gorącej, mocnej kawy która natychmiast postawi mnie z energią na nogi, zresztą po chwili wiedziałam że nie tylko ja..
-Idziesz na dół? Proszę zrób i mi mocną kawę. - luby spojrzał na mnie z politowaniem.
-Niech będzie, znaj moje dobre serce w ten cudowny dzień. - uśmiechnęłam się i pędem zbiegłam na dół by nie tracić cennego czasu.
Na dole po mieszkaniu krzątał się mój ulubiony pracownik stajni, przygotowując sobie napięcie śniadanie.
-Co za zapachy, aż mi apetytu narobiłeś. - mówiłam do Darka przygotowując kawę.
-Z rana zazwyczaj tak jest, a żeby mieć siłę na trening, trzeba coś zjeść, może i Tobie zrobic? - zaproponował.
-Nie dość że obrządzasz konie, to i jeszcze mnie chcesz? - zaśmialam się głośno razem z Darkiem.
-Taka przyjacielska przysługa. - odpowiedział.
-Daj spokój, jedz to co masz jedz i jeśli możesz przygotuj Shimasu i Taulanicę do treningu, dzisiaj trzeba dać im wycisk, bo zapewne się zastały biedactwa. - poinformowałam Darka.
- Jasne, rozumiem, 10 minut i lecę to zrobić. - mówił zagryzając kanapkę.
-A i jeszcze wypuść wszystkie konie na padok, piękna pogoda, szkoda żeby miały przestać cały dzień w stajni bez świeżego powietrza, i wyrzuć im trochę siana. - mówiłam popijając kawę.
-Tak jest, lecę, za 15 minut konie będą gotowe do treningu - pożegnał się i poszedł.
Stałam przez chwilę w kuchni wpatrując się za okno, wiosna mocno dawała się we znaki, wszystko budziło się do życia, uwielbiałam tą chwilę i porę roku.. jak dobrze że zima trwała tego roku najkrócej ze wszystkich lat. Aż chciało się żyć.. jednak moją mieszaninę miłych myśli zburzył schodzący po schodach Dominik, jeszcze żeby to robił na tyle cicho, ale schodzić po schodach jak byk, strasznie. Zaszedł mnie od tyłu obejmując mnie cała.
-Mmm, poranna kawa robiona przez moją kobietę, chyba nie może być nic lepszego. - przytulił mnie mocniej i dał buziaka w szyję, jakby akurat wiedział co mi się marzy, i dorwał się do kawy na stole.
-Miejmy nadzieję, że postawi Cię na tyle byś spokojnie potrenował Shimasu.- spojrzałam na niego.
-O ile to on nie będzie trenować mnie. - zaśmiał się.
Już zaczełam się bać, że Dominik szybko się podda i trening nie wyjdzie tak jak powinien a ja sama nie dałabym rady trenować dwóch koni naraz.
-Wyjdziesz na świeże powietrze, ożyjesz. - potwierdziłam swoją rację, wypiłam ostatni łyk kawy i zmierzałam do wyjścia.
Dominik dopił swoją i udał się za mną, wychodząc na dwór nie dowierzałam jak pogoda nas dziś rozpieszcza i jak przyjemnie jest ciepło, wystarczyła tylko bluza bez kurtki i wcale nie było zimno. Zauważyliśmy że konie już czekają przywiązane do płotka, zniecierpliwione, ale rozczulające się w promieniach wiosennego, ciepłego słońca, aż miło było popatrzeć.Podeszłam do Taulanicy witając się z nią, to będziesz nasz pierwszy wspólny trening, który mam nadzieję spełni moje oczekiwania względem klaczki. Dominik chwycił za wodzę Shimasu, i już prowadził ogiera na czworobok na małą rozgrzewkę, ja postanowiłam najpierw wziąść klacz na krótką ląże na pusty padok. Była nadzwyczaj spokojna, nie sprawiała wrażenia znudzonej, wręcz przeciwnie, była bardzo zaciekawiona a uszy chodziły jej w każdą stronę, tam gdzie ptaki ćwierkały, tam gdzie szczekał pies i miauczał kot. "Niesamowita".. pomyślałam w głębi i pogłaskałam po pyszczku. Doszłyśmy obie na padok, przypiełam do ogłowia Taulanicy ląże i wprawiłam ją w ruch. Najpierw spokojnym stępem przemierzała w kółku padok, cały czas nasłuchując wszystkich dźwięków, później na krótką chwilę rozpędziła się do kłusa, miała cudowne ruchy, takie delikatne i płynne, że można było patrzeć i patrzeć, rozpędziłam ją do spokojnego galopu, gdzie już odrobinkę zaczęła wariować. Wierzgała łbem i strzelała małe baranki, pogoda zdawała się ją napędzać do tego wszystkiego. Zatrzymałam ją i spokojnym krokiem podeszłam by odpiąć ląże, zaczeła niewinnie mnie zaczepiać, a dawało to uczucie łaskotania, przyjemnego łaskotania które doprowadzało mnie do śmiechu. Odłożyłam ląże i poprowadziłam klaczkę na czoworobok gdzie znajdował się Dominik.Ich mała rozgrzewka w okół czoworoboka, w galopie, uświadomiła mnie jak on wspaniale pracuje z końmi. Idealnie manewrował wodzami, nie szarpał ogierem, lecz nawet najlżejszy znak zmiany kierunku czy przyśpieszenia tempa ruchu konia, można było zauważyć gołym okiem. Nie czekając dłużej dosiadłam klaczy, spokojnie i z opanowaniem, by przypadkiem niepotrzebnie jej nie wystraszyć. Udało się. Poklepałam ją po szyi i ruszyłyśmy stępem dwa kółka w okół czworoboka razem z Dominikiem, który zwolnił do naszego tempa. Po tej rozgrzewce doszliśmy do wniosku że ja z Taulanicą zacznę pierwsza, gdyż to kobiety mają pierwszeństwo a panowie narazie się nam poprzyglądają. 
No to ruszyłyśmy kłusem, który po chwili zmienił się w kłus wyciągnięty, klaczka bardzo płynnie zmieniła tempo ze zwykłego kłusa na wyciągnięty. Miała twarde ruchy, jednak bardzo skoordynowane i płynne. Postanowiłam przejść do następnego ruchu jakim był kłus zebrany od jednego końca czworoboku do drugiego. Próbowałam umiejętnie manewrować klaczką, jednak na początku nie zorientowała się o co mi chodzi, więc poszła zwykłym kłusem i dopiero w połowie czworoboku, zaczeła iść kłusem zebranym. Prócz tego błędu świetnie przeszła w inne tempo i mimo nie zorientowania się była bardzo posłuszna co mnie mile zaskoczyło.Próbując nie powielić jej błędu, gdy wróciłyśmy do drugiego końca czworoboku, postanowiłam zrobić to jeszcze raz, i tym razem klacz od początku zorientowała się o co mi chodzi i cały jeden bok czworoboku przejechałyśmy płynnie w kłusie zebranym, po czym nagrodziłam ją smakołykiem, głaszcząc ją po szyi. Bez dalszego ociągania się, znów powtórzyłyśmy kłus wyciągnięty. Nadszedł czas na wypróbowanie pasażu, bez problemu Taulanica wiedziała o co chodzi, pięknie pokonała czworobok w tej figurze, co potwierdził Dominik, z pełnym zachwytem, byłam z niej naprawdę dumna. Postanowiłam wypróbować ciąg galopem, zaczełyśmy od jednego rogu czworoboku, przechodząc na następną stronę i tak aż do końca, na początku klaczce pomylił się chód i zamiast galopu poszła kłusem, ale przy zmianie strony z lewej na prawą, zaczeła chód w galopie, trzymając linię prostą całego ciała i poprawną linię zgięcia przy zmianie strony, utrzymując to wszystko z efektownymi, płynnymi przejściami z lewej na prawą stronę.Powtórzyłyśmy jeszcze raz tą figurą w powrotną stronę, bez żadnych problemów. Świetnie się nam razem współpracowało, Taulanica energicznie reaguje na wodze , jest przede wszystkim bardzo skupiona. Na zakończenie treningu postanowiłam zobaczyć jak wychodzi jej piaff, zaawansowana figura, ale jednak nic mnie przed tym nie cofnęło.Na początku obie razem nie potrafiłyśmy ze sobą złapać rytmu, odpowiedniego rytmu, co powodowało niedogodności i błache błędy wpływające na pracę Taulanicy, przejechałyśmy tak kawałek, i po chwili wszystko wróciło do normy, klacz pieknie wykonywała tą figurę a ja jej umiejętnie w tym pomagałam i wspierałam, zwięźle trzymała kończyny, i robiła eleganckie ruchy jak i bardzo płynne. Po skończonej pracy, uśmiechałam się sama do siebie w ją poklepałam, i dałam smakołyka, podjechałyśmy do Dominika.
-Jest świetna, popełnia błędy, ale nie widziałem jeszcze tak świetnie koordynującego konia a z nim Ciebie na czele. - mówił ze zdumieniem.
-Nad odpowiednim tempem, zmianą figur i kroków da się popracować, najbardziej cieszy mnie to że mi zaufała i nie wykazywała żadnej agresji. - mówiłam schodząc z klaczy i podając jej jabłko.
-Teraz moja kolej. - Dominik dosiadł Shimasu i rozpoczeli podbój czworoboka.
Z Taulanicą stałyśmy z boku i uważnie się przyglądałyśmy. Z racji tego że Shimasu jest koniem chodzącym ujeżdżenie w wysokich klasach, postanowił mu nie szczędzić ale ze zdrowymi granicami. Zaczeli standardowo od kłusu roboczego wyciągniętego, ogier bardzo ładnie przeszedł czworobok, miał wspaniałe ruchy, co było bezsprzecznie widać. Przeszli tempem w kłus zebrany, Dominik manewrując ogiera wyciągał z niego jak największe możliwość na poziome extra zaawansowanym. Shimasu utrzymywał cały czas ten sam odstęp przy wykonywaniu kłusa i przy zmianie tempa. Ogier zaczął spokojnie galopować i nadszedł czas na lotną zmianę nogi, co to był za widok! Shimasu na najlżejszy znak wiedział o co chodzi, nie popełniał żadnych błędów. Nie mylił się przy zmianie nogi, umiejętnie czuwał nad swoimi ruchami, nie rzucał, nie wierzgła, był naprawdę niesamowicie opanowany. Przejechali w ten sposób dwa razy. Wykonali woltę o średnicy 8 metrów i ostatecznie przeszli do piaffu, nie mogłam od nich oderwać wzroku. Doszłam do wniosku, że Shimasu jest naprawdę utalentowanym koniem i jest na to doskonałym przykładem. 
Podjechali do nas. 
-Dobra robota mistrzu. - powiedziałam do ogiera głaszcząc go.
-A moja? - oburzył się Dominik.
-Hahaha, Twoja również Kochanie. - buziak musi byc.
Udaliśmy się razem z końmi do stajni, były zmęczony ale chciały chyba więcej. Zaprowadziliśmy do świeżo obrządzonego boksu, zdjeliśmy wyposażenie, i na zakąskę jabłuszka i marchewki. To był udany trening, mogłam to potwierdzić i Dominik również.
Wróciliśmy do domu, siadając przy ciepłej herbacie, bo jednak temperatura spadła i trochę nas wychłodziło.. Ciekawy film i tak do wieczora.. ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz